Olena Duč-Fajfer: Som hrdá Lemkyňa...

09.08.2020


OLENA DUČ-FAJFER /rusínske kalendárium/
09.08.1960 narodila sa v obci Udanin, Dolné Sliezko, Poľsko, Olena Duć-Fajfer, lemkovská dejateľka, poétka, pedagogička, vedecká pracovníčka. Vyrastala už v Karpatoch v Usciu Gorlickom, kde sa jej  rodičia presídlili v r. 1961. Študovala ruskú filológiu, psychológiu a históriu umenia na Jagelovskej univerzite v Krakove. Je autorkou viac ako 200 vedeckých prác so zameraním na etnicitu, literatúru, kultúru, antropológiu literatúry, históriu a kultúru národnostných menšín, vrátane monumentálnej monografie Literatúra lemkovská v druhej polovici 19. stor. a na začiatku 20. stor. (Krakov, 2001) a habilitačnej práce o menšinovom diskurse na príklade bieloruskej, ukrajinskej a lemovskej menšinovej literatúry v Poľsku (2012). Básne začala písať ešte na lýceu, najprv po poľsky, neskôr po lemkovsky. Zbierky básní: "W modlitewnym blužnierstwie" (1985), "Z oboch stron slova" (2008). Je vedeckým pracovníkom Jagelovskej univerzity a Pedagogickej univerzity v Krakove, kde od r. 2001 vedie lemkovskú špecializáciu: ruská filológia s rusínsko-lemkovkým jazykom. Viac ako deväť rokov zastupovala Lemkov v Spoločnej komisii vlády a národnostných a etnických menšín Poľskej republiky, tajomníčka Východoeurópskej komisie Poľskej akadémie vied, členka Spoločnosti Lemkov, Spoločnosti Ruska Burza, šéfredaktorka vedeckého časopisu „Ričnyk Ruskoj Burzy“ a vydavateľskej edície „Knižnica lemkovskej klasiky“, členka redakčného kolégia dvojmesačníka "Besida", laureátka Ceny A. Duchnoviča (2009) a Ceny Cyrila a Metoda.



Jest dumną Łemkinią, mówi otwarcie o swym pochodzeniu
Rozmawiamy z Oleną Duć-Fajfer, Łemkinią z Uścia Gorlickiego, pracownikiem naukowym UJ. Mówi m.in. o rodzinnych losach, wysiedleniu na obszar Dolnego Śląska w czasie Akcji Wisła.

Gdyby miała się Pani przedstawić...

Powiedziałabym: nazywam się Olena Duć-Fajfer, jestem Łemkinią, badaczką, a jednocześnie twórczynią kultury i tradycji Łemków, zajmuję się tym zawodowo, więc sporo piszę o Łemkach i po łemkowsku. Najkrócej - cała moja tożsamość jest łemkowska.

Czyli jaka...

Mówiąc tożsamość, mam na myśli swoisty „pomysł na siebie”. To wyraża się choćby w tym, że w moim domu rozmawiamy w języku łemkowskim. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Tak robiła moja mama, tak robię ja i moje dzieci. Owszem, duża część Łemków uległa polonizacji, a większość wysiedlonych na Ukrainę i niewielka grupka spośród pozostałych w Polsce, zukrainizowała się.

Natomiast nasze losy były odrębne od ukraińskich. Ciągle utrzymujące się w społeczeństwie polskim postrzeganie nas jako Ukraińców jest pozostałością z okresu komunistycznego, kiedy po Akcji „Wisła” Łemkom narzucono tożsamość ukraińską i, pomimo formalnego uznania tożsamości łemkowskiej w roku 2005, nadal jesteśmy traktowani jako element rozgrywek w relacjach polsko-ukraińskich.

Pani rodzice zostali przymusowo przesiedleni. Po powrocie, temat Akcji Wisła wracał, czy był to raczej zamknięty rozdział rodzinnej historii?

Temat Akcji Wisła był niezwykle żywy. Jako mała dziewczynka kształtowałam swoją wrażliwość na wysiedleńczych wspomnieniach. Prosiłam, żeby mama opowiedziała mi - jak to się mówiło w naszym domu - bajkę o Zachodzie. I mama opowiadała o przesiedleniu, o życiu na obcej ziemi (wysiedlono ich na Dolny Śląsk), o tęsknocie za górami. Za każdym razem płakałam, słuchając tamtych wspomnień.

To nie były opowieści o ideologii, polityce, tylko o zwykłym życiu. Tata był rolnikiem, ziemia była dla niego ważna. Ciągle powtarzał, że musi wrócić, choćby pod gołe niebo. Zarówno ja, jak i moje rodzeństwo urodziliśmy się na Zachodzie. Mimo to rodzicie traktowali ten tymczasowy dom jako coś złego, niechcianego, brzydkiego, co nie dawało szans na dobre życie. Mama na Zachodzie ciągle chorowała, nie mogła jeść, a w górach zaraz wracało jej zdrowie i apetyt.

Kiedy wróciliście?

W 1961 roku. Rodzice nie mogli wrócić na swoje dawne miejsce. Wracali „pod gołe niebo” w okolice Uścia Gorlickiego, gdzie nie obowiązywał prawny zakaz meldowania Łemków. Przez ponad rok tułaliśmy się po cudzych kątach, aż tata nabył opuszczone przez osadnika gospodarstwo po wysiedlonych Łemkach. Wcześniej zapytał ich, czy nie planują powrotu na swoje. Po sąsiedzku mieliśmy polską rodzinę. Ja i moje rodzeństwo bawiliśmy się wspólnie z ich dziećmi. To było dobre, oparte na wzajemnym szacunku sąsiedztwo - my chodziliśmy do nich na ich święta, uroczystości rodzinne, oni do nas. Gdy zmarła moja mama, wszyscy przyjechali na jej pogrzeb, niektórzy z daleka. To dowód na to, że do dobrego współistnienia niepotrzebna jest żadna ideologia ani polityka.

Potem przełożyło się to na Pani dorosłe już życie?

Gdy ktoś do nas przychodził, pytałam, w jakim języku mam się do tego gościa zwracać. Czy on mówi tak jak my, czy jak Dziadziowie? Dziadziowie to byli nasi sąsiedzi Polacy, posługujący się innym językiem, niż my. To samo mieli moi synowie. Sama słyszałam, jak jeden z nich mówił pod drzwiami do swoich kolegów: „To sut moi dweri”, na co oni najzwyczajniej w świecie odpowiadali „A to są nasze drzwi”.

Cóż, ja też chodziłam do szkoły, do której uczęszczały dzieci z innych miejscowości. Czasem na szkolnym korytarzu padało „Rusin”. Nauczyciele karcili tych niby „przezywaczy”, ale nikt nie wytłumaczył nam tej kulturowej różnicy. Zdziwienie przychodziło w siódmej klasie, gdy kilkoro z kolegów nie przystępowało do bierzmowania, bo ten sakrament już przyjęło. Czuć było różnicę.

Bo nikt tego wam nie tłumaczył. O tym, czym różni się cerkiew od kościoła, przekonałam się po doświadczeniach na własnej skórze. W mojej szkole nie było ani lekcji religii dla prawosławnych, ani dla grekokatolików, bo panował powszechny, odgórny pogląd, że Polska jest jednolita kulturowo. Chodziłam więc na religię z ludźmi wyznania rzymskokatolickiego. Któregoś dnia ksiądz, który musiał gdzieś wyjść, polecił mi, żebym na głos przeczytała Drogę Krzyżową. Zaczęłam śpiewać ten tekst, bo w cerkwi śpiewa się wszystkie modlitwy. Nie miałam pojęcia, że można ją po prostu mówić. Dopiero koledzy mi to uświadomili.

Słyszała pani za swoimi plecami przezwiska „Rusinka”?

Pewnie, że tak. Tyle że dla nas nie jest to obraźliwe, bo dla nas Łemko i Rusin to synonimy. Jesteśmy Rusinami, Rusinami Karpackimi, Rusnakami. To zawsze była część wspomnianej wcześniej tożsamości łemkowskiej. Pamiętam, że któregoś dnia w szkole, jakiś chłopiec krzyknął za mną „Rusinka”. Z dziecięcą butą stanęłam na środku klasy i wykrzyczałam mu, że jestem Rusinką i jestem lepsza od nich wszystkich. Pewności siebie dodawało mi to, że rzeczywiście byłam prymuską.

IIu Łemków żyje w Polsce?

Spis z 2011 roku mówi o 10 530 Łemkach. Podchodzę jednak ostrożnie do tych danych, bo na wynik wpływ mogły mieć dodatkowe czynniki, choćby opinia, że lepiej się nie wychylać i nie być zbyt szczerym, bo ktoś kiedyś może mieć dzięki temu gotową listę na ewentualną akcję typu Wisła. Kolejna sprawa - część Łemków uległa asymilacji i podała się za Polaków. Nie bez znaczenia było i to, że niektórzy duchowni przekonywali, że nie ma narodowości łemkowskiej tylko ukraińska i trzeba podawać się za Ukraińców. Znam Łemków, którzy na takie ultimatum woleli określić się jako Polacy. Tylko niewielu wybrało tożsamość łemkowską w połączeniu z ukraińską.

Wiadomo jak liczna jest ta grupa?

Około 260 osób. Panują stereotypy, bardzo często powielane w prasie czy książkach o tym, że Łemkowie dzielą na takich, którzy uznają się za odrębny naród i takich, którzy twierdzą, że są Ukraińcami. Zawsze to prostuję - Łemkowie mają swoją historycznie ukształtowaną tożsamość, nie są ani Polakami, ani Ukraińcami.

Wielokrotnie podczas naszej rozmowy podkreślała Pani, że bez kultywowania tradycji w dosłowny, bo namacalny sposób, łemkowska tożsamość nie ma szans na przetrwanie. Ja zapytam o co innego - czym można walczyć o odrębność w świecie globalnej wioski?

Asymilacja postępuje u nas tak, jak wszędzie, ale bez świadomości tradycji zaginiemy bezpowrotnie. To zresztą już się dzieje, mocno przyczyniła się do tego Akcja Wisła. Powstały jakby dwie grupy Łemków - ci tu, w górach jeszcze pielęgnujący tradycje przodków i diaspora na zachodzie z nieco innym podejściem do korzeni, tradycji inaczej myśląca, mająca inne priorytety. Owszem, różne są próby upowszechniania łemkowskiej tradycji, tyle że czasem przejawia się to w dosyć oryginalny sposób. (uśmiech).

Co ma Pani na myśli?

Nie tak dawno zadzwonił do mnie ktoś ze... spółdzielni mleczarskiej, która chciała produkować łemkowski ser. Pytali, czy mogą go tak nazwać. Przyznam, że poczułam lekkie zaskoczenie. Od razu zapytałam, skąd taki pomysł. Usłyszałam, że mleko pochodzi z łemkowskich gospodarstw, krowy wypasane są w łemkowskich wsiach, a kierowca, który zbiera mleko, jest Łemkiem.

I co pani odpowiedziała?

(uśmiech) Z pełną powagą, że jak najbardziej, z jednym zastrzeżeniem, że ser ma być dobrej jakości, a najlepiej gdyby udali się po recepturę do jednej Łemkini z Hańczowej, która słynie z wyrobu świetnych twarogów. Nie deprecjonuję takich działań, ale trzeba mieć świadomość, że poza efektem handlowym, nie niosą zbyt wiele w sensie tożsamościowym czy kulturowym.

Halina Gajda, Gazeta Krakowska
Moja praca to przede wszystkim ludzie. Z małych społeczności, wiosek z dala od centrum powiatu, jeszcze dalej od wielkich miast. Ich kłopoty, troski, radości – dla jednych banalne, dla nich o wielkiej wadze. Czasem jest to dziura w drodze, innym razem choroba albo po prostu wnuk, który wygrał olimpiadę. W każdej sytuacji staram się być blisko nich.


Zdroj:
https://plus.gazetakrakowska.pl/jest-dumna-lemkinia-mowi-otwarcie-o-swym-pochodzeniu/ar/12029438


 

Aktuality

Zobraziť všetky
30.04.2024

2% z Vašich daní

Uchádzame sa o Vašu priazeň... Uveďte naše o.z. do svojho daňového priznania resp. vyhlásenia a my Vás potešíme knižným darom. Notársky centrálny register určených právnických osôb Informácie o určenej právnickej osobe Evidenčné čí…
Kategória: Aktuality
Čítať ďalej
25.04.2024

Virológ Borecký – vedec, profesor, akademik  s rusínskymi koreňmi

25. apríla uplynie sto rokov od narodenia významného virológa, imunológa a dlhoročného šéfa Virologického ústavu SAV Ladislava Boreckého, ktorý pochádzal z Uble, z rusínskej rodiny na Hornom Zemplíne. V lete 1904 prišiel do Uble na Hornom Zempl…
Kategória: Aktuality
Čítať ďalej
16.04.2024

Pozvánka. RUSÍNSKÝ DEN v Lužickém semináři v Praze

Společnost přátel Lužice a Společnost přátel Podkarpatské Rusi vás zvou na RUSÍNSKÝ DEN v sobotu 20. 4. 2024 v Lužickém semináři v Praze. Na programu, který začíná v 10 hodin dopoledne, jsou přednášky, beseda, divadlo i ochutnávka tradi…
Kategória: Aktuality
Čítať ďalej
16.04.2024

Pozvánka na premiéru do DAD

Obsahové posolstvo inscenácie Romulus Veľký na javisku prešovského DAD je mrazivo aktuálne (Tlačová správa) Prešov, 16. apríla – S otázkami či sme ako ľudská civilizácia schopní nejakej obnovy alebo sme už len chaotické spoločenstvo prichá…
Kategória: Aktuality
Čítať ďalej
15.04.2024

Vasyľovy Jaburovy uďilyly Zolotu medajlu PU

Jak informovav Іnštitut rusyňskoho jazŷka i kulturŷ Pr’ašivskoj univerzitŷ v Pr’ašovi (PU), v ponediľok 15-ho apriľa 2024-ho roku odbŷlo s’a svjatočne zasidaňa Akdemičnoj hromadŷ PU. V ramkach ňoho udiľovala s’a i najvŷsša nahoroda univerzitŷ…
Kategória: Aktuality
Čítať ďalej
14.04.2024

Rozhovor. Kto bol prvý a najlepší Čechoslovák?

Keď je reč o československom odboji a o vzniku Československa, ako prví sa uvádzajú Masaryk, Štefánik, Beneš. No chýba ešte jedno kľúčové meno - novinár, literárny kritik, diplomat Bohdan Pavlů, dušou Slovák i Čech, osobnosť, na ktorú sa malo za…
Kategória: Aktuality
Čítať ďalej

Naše obce

Zobraziť galérie

Ujko Vasyľ

-Vasyľu, čul jes, že Mychal zo sušidňoho valalu z hornoho kince perestal pyty...
-Ten vičňi pjanyji?! Ňi, ne virju...
-Hej, pravda, včera jem u Labirskych novynkach nekrolog čital...

Zobraziť viac
Náhľad publikácie

Československý svět v Karpatech

Československý svet v Karpatoch

Čechoslovackyj svit v Karpatach

Reprezentatívna fotopublikácia
Objednať